piątek, 1 stycznia 2016

Fiksacja funkcjonalna – przystosowanie czy utrapienie?


         
  Przyznajcie się. W czasach, gdy biegaliście jeszcze na  poziomki z drabiną, przewijaliście też kasety magnetofonowe za pomocą ołówka. Mogę się również założyć, że część z was, co najmniej raz w życiu próbowała zgasić światło za pomocą pantofla. O ile ołówek w roli przewijacza sprawdzał się świetnie i nagminnie używano go do tego celu, o tyle mało komu udało się zgasić to przeklęte światło. A przynajmniej mnie się nie udawało.

            Mniejsza jednak o wynik tych działań. Rzecz w tym, że oba są przykładem przełamania śmiesznie brzmiącego zjawiska, a mianowicie fiksacji funkcjonalnej. W podręczniku z psychologii poznawczej, czy innym wiarygodnym źródle, można przeczytać, że fiksacja funkcjonalna to nieumiejętność do zauważenia innej funkcji przedmiotu, niż ta, do której został stworzony. Wiąże się to z trudnością w rozwiązywaniu nietypowych problemów.

            Więc czemu coś takiego w ogóle istnieje? Czemu ewolucja jakoś się tego nie pozbyła, skoro tak nam to przeszkadza?

            Ano, nie wyeliminowała, ponieważ z reguły używanie przedmiotów zgodnie z ich przeznaczeniem, jest logiczne, przydatne i (co najważniejsze dla Pani Ewolucji) przystosowawcze. Co się dzieje z ludźmi, którzy nie potrafią zawiązać sznurówek czy walą w ścianę patelnią zamiast coś na niej usmażyć? Najczęściej nie kończą zbyt dobrze (chyba, że kolega ich nagra i zbiorą dużo subów na youtubie). Jak więc widzimy, odpowiednie używanie przedmiotów jest sprawą normalną, moralną, zgodną z konstytucją (sic!), etc. Problem zaczyna się, kiedy nie możemy się oderwać od funkcji danej rzeczy, podczas gdy moglibyśmy wykorzystać ją w innym celu.

            Przewijanie ołówkiem kasety jest tylko prostym przykładem, na który większość ludzi jest w stanie wpaść bez większego problemu. Jedak co w przypadku, gdy nasz problem jest dużo bardziej złożony?

            Weźmy na przykład zadanie zaproponowane przez Karla Dunckera* (dowiedz się kim był i zaimponuj koleżankom przy piwie). Polegało ono na tym, że mając do dyspozycji świeczki, pinezki i pudełka z zapałkami, uczestnicy mieli przymocować świeczki do drzwi w taki sposób, żeby znajdowały się na wysokości jednego metra i jednocześnie tak, żeby płomień nie zniszczył drzwi. Macie już pomysł jak to rozwiązać?

            Stosunkowo niewielki ułamek społeczeństwa potrafi bez żadnych wskazówek przełamać fiksację funkcjonalną. Lecz liczba ta rośnie, gdy mamy świadomość naszej sztywności umysłowej i staramy się „na siłę” myśleć niestandardowo.

            Pytanie brzmi – od czego zależy nasza kreatywność i to czy potrafimy twórczo myśleć? Dużo zależy od naszej osobowości, ale znaczenie ma też iloraz inteligencji, wiek czy nawet płeć. Są to co prawda nieznaczne różnice, ale (nie bez mojej satysfakcji) okazuje się, że to mężczyźni myślą bardziej szablonowo.

            I na koniec dobra informacja dla was – mając świadomość swojej tendencji do myślenia w pewnych ramach, możemy starać się ją przezwyciężać. Wbrew pozorom takie ćwiczenia mogą bardzo rozwinąć kreatywność.



Odp. Kluczem do zagadki jest przezwyciężenie fiksacji funkcjonalnej i użycia pudełek na zapałki jako podestów dla świec. Pudełka należy przypiąć pinezkami do drzwi, postawić świecę i voila.


* Duncker, K. (1945). On problem-solving. Psychological Monographs, 58, 1-110.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz