piątek, 29 stycznia 2016

A czy Ty lubisz samego siebie?

          Niech zgadnę - dobre wyniki z egzaminów, wysokie stanowisko w pracy, Twoje wypowiedzi czy komentarze, które są doceniane przez znajomych czy wysoki wskaźnik inteligencji w testach sprawiają, że masz poczucie szczęścia czy satysfakcji, ale przede wszystkim sprawiają, że masz pozytywną postawę wobec siebie. Jesteś dumny z siebie i uśmiech nieustannie gości na twojej twarzy J A co się dzieje, gdy oblewasz egzamin, jesteś niedoceniony w pracy, nie potrafisz odpowiedzieć na dość proste pytanie albo nikt nie chce się z Tobą przyjaźnić?

          Prawdopodobnie czujesz się przygnębiony, samotny, uważasz się za nieudacznika i osobę nic niewartą, co powoduje negatywny stosunek wobec siebie samego. Wszystko to wiąże się z samooceną. Samoocena, jak pisze Wojciszke, polski psycholog i profesor nauk humanistycznych w podręczniku ,,Psychologia społeczna”, jest to skłonność do wartościowania siebie w pozytywny lub negatywny sposób, czyli, jak wspominałam wyżej, jest to postawa wobec samego siebie.

          Predyspozycje genetyczne, aktywność, opinia innych ludzi, sukcesy czy porażki mają silny wpływ na samoocenę człowieka. Zapewne każdy z nas ma doświadczenia, dzięki którym zauważył jak szybko potrafi zmienić się jego samoocena pod wpływem tych czynników. Ale co robić, aby samoocena zawsze zostawała na wysokim poziomie? Oto kilka porad, które mogą w tym pomóc czyli działań służących obronie samooceny:

1) Przede wszystkim uśmiechaj się J Uśmiech sprzyja lepszemu samopoczuciu i satysfakcji z życia! 

2) Tłumacz własne porażki przyczynami zewnętrznymi  (trudny egzamin, mało czasu), a sukcesy wewnętrznymi (jestem zdolny, inteligentny) – takie zjawisko nosi nazwę egotyzmu atrybucyjnego i choć czasem takie wyjaśnienia mogą być nieco przewrotne czy niezgodne z rzeczywistością, świetnie służą naszej opinii o sobie.

3) Pław się w cudzej chwale – jak sądzisz, dlaczego kibice utożsamiają się z ,,własną” drużyną, szczególnie, gdy wygrała? Im większy sukces odniosła inna osoba oraz im jest Ci ona bliższa, tym mocniej sprzyja to przyrostowi samooceny. Masz takie same perfumy czy fryzurę, jak twoja ulubiona gwiazda, czy autorytet? Już wiesz dlaczego :)

4) Kiedy czujesz, że samoocenie zagrażają np. negatywne wyniki egzaminów, po prostu zabierz się do nauki, podbudowując swoją samoocenę. Brzmi banalnie, ale naprawdę działa!

 5) Jeśli jednak odniosłaś/eś porażkę - kompensuj ten stan, przenosząc swoją uwagę na swoje pozytywne strony. Dlaczego po oblanym egzaminie ludzie idą robić to, co sprawia im przyjemność i z czym sobie dobrze radzą? Otóż żeby skoncentrować się na swoich mocnych stronach i udowodnić sobie samemu, że potrafimy odnosić sukcesy J Więc nie zwlekaj, działaj!


          Mam nadzieję, że od teraz będziesz miał zawsze pozytywny obraz siebie. Nie  jest to proste, ale możliwe, szczególnie, gdy jesteś w stanie świadomie kontrolować własną samoocenę! J  A może masz na to swój sposób? Podziel sie nim w komentarzach J

wtorek, 26 stycznia 2016

Psychopatia - czy zawsze jest zła?

          Psychopata. Zastanówcie się, co jest Waszą pierwszą myślą, gdy słyszycie to słowo. Co czujecie? Może spróbuję zgadnąć. To słowo kojarzy Wam się z czymś skrajnie negatywnym, z mordercami, gwałcicielami i oszustami. Takie stanowisko nie jest nieuzasadnione. 1% całej populacji to psychopaci, natomiast w więzieniach ten wskaźnik rośnie do około 20%. Przypadek? Nie sądzę.

            Opiszmy sobie takiego psychopatę. Przede wszystkim, ma on upośledzone odczuwanie emocji – co na poziomie neurologicznym wiąże się ze zmianami w ciele migdałowatym, czyli centrum sterowania emocjami w mózgu. Psychopaci nie odczuwają emocji takich jak strach, współczucie, litość lub odczuwają je w niewielkim stopniu. Ponadto są to osoby mało ugodowe, nie wahające się manipulować ludźmi. Cechują się niezachwianą pewnością siebie i niebywałą charyzmą. Gdy obierają sobie jakiś cel, są wytrwali i bezwzględni w dążeniu do niego.

            Przedstawmy sobie myślenie psychopaty na podstawie pewnego dylematu moralnego wymyślonego przez Judith Jarvis Thomson. Brzmi on następująco: „Pewien chirurg zauważa, że w szpitalu znajduje się pięć osób, które pilnie potrzebują przeszczepu jednego z organów – każda innego. Jeśli ich nie otrzymają, umrą w przeciągu 24 godzin. Tak się składa, że przez miasto przejeżdża samotny turysta, który wstępuje do szpitala na rutynową kontrolę zdrowia. Chirurg szybko orientuje się, że mógłby być on dawcą dla wszystkich pięciu osób. Na dodatek wie, że nikt nie będzie go podejrzewał w razie zaginięcia turysty. Co powinien zrobić?”

            Większość ludzi przy rozwiązywaniu tego dylematu, dochodzi do wniosku, że zabicie turysty jest rzeczą absolutnie niemoralną. Natomiast psychopaci - „no problem”. Dla nich liczą się liczby, nie uczucia. Sytuacja, w której pięć umierających osób przeżyje kosztem jednej jest logiczna.

            Kevin Dutton w swojej książce „Mądrość psychopatów” zwraca uwagę, że psychopaci, to nie tylko kryminaliści. Większość z nich żyje wśród nas i dobrze się ma, nie chodzą po ulicy mordując ludzi, a zamiast tego znajdują sobie inne „podniety” jak hazard czy skoki ze spadochronem. Możemy ich nazwać psychopatami funkcjonalnymi. Cechy psychopatyczne są u nich słabsze, niż u tych siejących postrach. Zawody, w których można znaleźć największy odsetek psychopatów, to politycy, prezesi dużych firm, prawnicy, pracownicy mediów, handlowcy, chirurdzy, policjanci, a nawet kapłani. Można tu znaleźć pozytywny dla społeczeństwa (!) aspekt psychopatii. Pomyślcie tylko – chirurg, który w trakcie skomplikowanej operacji potrafi zachować zimną krew czy policjant, który nie zawaha się w podczas starcia z przestępcą.

            Na początku artykułu wspomniałam, że 1% społeczeństwa to psychopaci. Okazuje się, że w ciągu prawie całej historii ludzkości odsetek ten stale wynosił 1% (Dutton, 2015). Zawsze potrzebny był ryzykant. Ktoś, kto pierwszy (wbrew zdrowemu rozsądkowi) pójdzie zapolować na mamuta. Na dodatek, skoro ewolucja nie wyeliminowała psychopatów, można wnioskować, że ich obecność jest w jakiś sposób potrzebna. A Wy jak sądzicie?



          PS. Moim celem było zainteresowanie Was kwestią psychopatii z trochę innej strony. Zwykle mówi się o jej negatywnych aspektach, a ja spróbowałam pokazać obie strony medalu ;) Jeśli wydaje się Wam to kontrowersyjne, coś jest dla Was niejasne lub chcecie się dowiedzieć więcej, odsyłam was do książki „Mądrość psychopatów” Kevina Duttona, która jest prawdziwą kopalnią wiedzy na ten temat.



*Dutton, K. (2015). Mądrość psychopatów. Warszawa: MUZA SA




piątek, 22 stycznia 2016

Czy ładne osoby mają łatwiej? - czyli o efekcie aureoli cz.2

          W końcu nadszedł czas, by odpowiedzieć na to pytanie - prawdopodobnie dlatego, że są bardziej pewni siebie! Wiem, wiem, ja też znam mnóstwo atrakcyjnych ludzi, którzy są nieśmiali, a pewność siebie jest dla nich konstruktem rodem z filmu fantasy, jednak przeważająca większość ludzi nieśmiałych to właśnie ci mniej atrakcyjni, przeciętni, w skrócie - gorzej wpasowujący się w kryteria społeczeństwa na temat tego jak wygląda atrakcyjna osoba (na ten temat też mam bardzo krytyczne zdanie , ale nie odbiegajmy od tematu).

Tworzy się błędne koło:

          osoba mniej atrakcyjna (nazwijmy ją Z) jest mniej pewna siebie  > >   Z nie uśmiecha się, jest cicha, może sprawiać wrażenie niesympatycznej  > >   ludzie wchodzący z Z w interakcje ulegają efektowi halo i nabierają do Z dystansu (świadomie bądź nie, są dla Z mniej uprzejmi)   > >   Z utwierdza się w przekonaniu, że ludzie nie lubią jej, bądź lubią ją mniej od osób atrakcyjnych i jej samoocena pozostaje na tak samo niskim poziomie lub spada.

          Nie odkryłam Ameryki, huh? Wiem, ale myślę, że warto od czasu do czasu przypomnieć sobie o tym, że:
·         po pierwsze nasz mózg czasami jest "leniwy" i podsuwa nam najprostsze rozwiązania które nie zawsze są najtrafniejsze,

·         to czy ludzie postrzegają nas jako atrakcyjnych zależy od tego jak się zaprezentujemy, nie od tego jak szeroko rozstawione są nasze oczy, ile centymetrów ma czoło i na którą dziurkę zapinamy pasek od spodni,

·         pewność siebie można do pewnego stopnia wyćwiczyć, albo ją udawać, "fake it till you make it" they say, a jeśli to ma pomóc nam w załatwieniu sprawy w urzędzie, na poczcie czy co gorsza w dziekanacie, dlaczego by nie spróbować,

·         efekt halo mimo, że powszechny i dosyć silny nie definiuje od razu czy polubimy kogoś czy nie, ludzie zmieniają zdanie, zmieniają opinie, przypomnij sobie czy swojego przyjaciela/chłopaka/dziewczynę polubiłeś/aś od razu od "pierwszego wejrzenia"? Ja nienawidziłam mojej najlepszej przyjaciółki przez 9 lat, od 5 lat nie wyobrażam sobie bez niej życia,

·         mimo, że wszystko co napisałam powyżej jest prawdą i pozytywny efekt halo bardzo często może pomóc nam w kontaktach interpersonalnych, nie przejmuj się tym za bardzo, nawet jeśli na co dzień twoja resting face wygląda jakbyś chciał(a) zabić każdego przechodnia, nie znaczy to, że ludzie będą cię nienawidzić, mogą być na początku sceptyczni, ale jestem pewna, że twoja czarująca, wyjątkowa osobowość szybko wymaże to wrażenie,

·         ostatnie, ważne: UŚMIECHNIJ SIĘ, odsyłam do poprzedniej notatki na blogu (jeśli jeszcze jej nie czytałeś/aś to po pierwsze: dlaczego? a po drugie: polecam) o eksperymencie dotyczącym wpływu uśmiechu na to jak postrzegają nas inni; jeśli (jak ja) nie potrafisz wymusić uśmiechu, po prostu przypomnij sobie śmieszną sytuację, naprawdę śmieszną, która zawsze cię bawi i bang! - uśmiech na twarzy, a ludzie od razu uznają, że jesteś bezproblemową, uprzejmą, szczęśliwą osobą i może nawet pomogą ci rozwiązać problem zamiast odsyłać od jednego biurka do drugiego (tak, nadal mówię o dziekanacie + polecam, działa 7/10 razy, co jest świetną statystyką ;))

          Na dowód tego, że atrakcyjność oceniamy w większym stopniu na podstawie prezencji niż wyglądu samego w sobie polecam, dziesięciominutowy filmik o efekcie halo:
https://www.youtube.com/watch?v=ZuometYfMTk


*  Wojciszke, B. (2011). Psychologia społeczna. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar

PS. Mały spoiler - koniecznie zajrzyjcie na nasz blog w najbliższy wtorek, mam pewne przecieki, że szykuje się świetny artykuł o psychopatach ;) 


wtorek, 19 stycznia 2016

Czy ładne osoby mają łatwiej? - czyli o efekcie aureoli

          Niejednokrotnie pewnie słyszałeś/-aś porównania na kształt "mózg ludzki to maszyna o nieograniczonych możliwościach", "gdyby ludzie potrafili wykorzystywać więcej niż 10% mózgu byliby zdolni do wpływania na inne obiekty żywe za pomocą samego myślenia" (to ostatnie jest właściwie podstawą fabuły filmu "Lucy" z 2014 r., osobiście nie polecam, ale znam ludzi którzy byli zachwyceni - byli to głównie mężczyźni i przyznali, że duży wpływ na ich ocenę miała Scarlett Johanson - po prostu nie wyciągaj z niego żadnych wniosków co do funkcjonowania ludzkiego umysłu).

          Oba przykłady, które podałam są niezgodne z prawdą, w myśl tego, że nasz projekt "Trwa badanie" ma na celu obalać takie i podobne twierdzenia, zaraz udowodnię (lub chociaż spróbuję), jak codziennie ulegamy złudzeniom i bierzemy za prawdziwe twierdzenia/zdarzenia/obrazy które z prawdą mają niewiele wspólnego, a wszystko to za sprawą ograniczeń naszego mózgu.

          Bariera, jaką jest pamięć robocza (dokładnie jej niewielka pojemność), a także ekonomia naszego mózgu, która polega na wkładaniu jak najmniejszego wysiłku w proste i podstawowe procesy poznawcze, często zmuszają nas do stosowania uproszczeń, tak zwanych heurystyk. W zjawisku, o którym zamierzam powiedzieć jest istotna jedna z nich – tzw. heurystyka zakotwiczenia prowadząca do błędu poznawczego, który popełniamy świadomie czy nieświadomie, niemal codziennie - efektu halo zwanego też efektem aureoli.

          Jeśli słyszysz o nim pierwszy raz, nie martw się, zaraz wszystko będzie jasne J Ulegając efektowi halo pozwalamy, by pierwsza cecha osoby, jaką spotykamy determinowała to, jak będziemy ją postrzegać - pozytywnie czy negatywnie: gdy będzie to cecha pozytywna, np. uprzejmość, mówimy o "anielskim efekcie halo" i wszystkie dalsze zachowania będziemy interpretować raczej aprobująco i mniej krytycznie oceniać wszelkie "odstępstwa od normy" (czyli dziwne wypowiedzi w stylu "myślę, że Leonadro DiCaprio nie zasługuje na Oscara"). Natomiast gdy jest to cecha negatywna, np. spóźnialstwo, pojawia się "szatański/diabelski efekt halo" - jesteśmy skłonni do kwestionowania wypowiedzi osoby i mniejszej ufności oraz surowszego oceniania jej poglądów. Ofiarami pierwszego z efektów padamy znacznie częściej, dlatego skupię się głównie na nim.         

          Po tym przydługim wstępie czas na konkrety, a mianowicie pytanie zadawane od lat - Czy ładnym ludziom jest w życiu łatwiej? - odpowiedź, dosyć instynktowna i być może rozczarowująca brzmi "tak", ale... Wiele zależy od tego jak zdefiniujemy atrakcyjność, jako tylko wygląd zewnętrzny (strukturę twarzy, gładkość skóry, miękkość włosów, zgrabność sylwetki), a może jako otwartość i pewność siebie, albo uprzejmość i schludność?

          Nie okłamujmy się - wygląd jest pierwszą rzeczą, na jaką zwracamy uwagę przy spotkaniu i nie ma w tym nic złego, bo przecież pierwszą informacją, jaką zazwyczaj otrzymujemy poznając kogoś jest bodziec wzrokowy, zazwyczaj dopiero po tym wdajemy się w rozmowę. Jednak w myśl efektu halo, wszystko co mówimy jest już przetwarzane przez pryzmat tego jak odebraliśmy osobę w pierwszych sekundach. Cytując Wojciszke* "fizyczna atrakcyjność jest sama w sobie przyjemna, powoduje więc skłonność do ogólnie pozytywnej oceny danej osoby i ta opinia promieniuje na wszystkie pozostałe cechy prowadząc do zawyżonej ich oceny".

          Wracając jednak do pytania o definicję atrakcyjności, może ona nie być tak oczywista. Okazuje się, że nie chodzi o urodę, rozumianą jako wrodzoną i niezmienną kompozycję genów nadająca nam taki, a nie inny wygląd zewnętrzny, przede wszystkim chodzi o to jak "potrafimy się sprzedać": uprzejmość, otwartość, pewność siebie mają dużo większy wpływ na to, czy inni uznają nas za atrakcyjnych niż wygląd sam w sobie.

          Jednak jak wspominałam wcześniej nasz mózg zarządza zasobami ekonomicznie, stąd kolejne uproszczenie - "ładniejsi mają łatwiej, koniec tematu". Sama jestem skłonna tak twierdzić i sama często tłumaczę niektóre sytuacje w taki sposób, ale ostatnio zastanawiałam się "właściwie dlaczego?". Mam nadzieję, że będziecie z niecierpliwością czekać na odpowiedź do piątku, bo wtedy opublikujemy dalszą część artykułu!



piątek, 15 stycznia 2016

Relacja z pierwszej akcji!

          Najwyższy czas podsumować naszą pierwszą akcję - WPŁYW UŚMIECHU NA TO, JAK POSTRZEGAJĄ NAS INNI! Chciałyśmy udowodnić, że uśmiech sprawia, że postrzegamy innych jako atrakcyjniejszych i milszych. W jaki sposób i czy udało nam się potwierdzić tę hipotezę? Dowiecie się dzięki poniższej relacji J


PRZYGOTOWANIA

          Każda z nas przygotowała po dwa własne zdjęcia – jedno, na którym się uśmiecha i drugie, bez uśmiechu. W zamierzeniu miały być to zdjęcia czarno-białe, bez rozpraszającego tła, tak, żeby osoba, która je ogląda, koncentrowała się na twarzy i żeby zminimalizować efekt preferencji określonych typów urody. Jednak poza tym warunkiem pozwoliłyśmy sobie na dużo swobody, żeby sprawdzić, czy uda nam się nam zaobserwować oczekiwany efekt w odniesieniu do zdjęć  całych sylwetek, samych twarzy, w różnych pozach i stylizacjach. Następnie losowo podzieliłyśmy zdjęcia w pary, w taki sposób, żeby składały się ze zdjęć dwóch różnych osób – te komplety są zamieszczone poniżej.






          Przygotowałyśmy również zestaw pytań, na które miały odpowiadać osoby po zaprezentowaniu jednego kompletu zdjęć – prosiłyśmy o oceny na skali od 1
do 7
:
1)   Proszę ocenić, czy uważa Pan/i tę osobę za atrakcyjną?
2)   Na ile uważa Pan/i tę osobę za kogoś o przyjaznym usposobieniu, sympatyczną?
3)   Czy sądzi Pan/i, że ta osoba odnosi duże sukcesy?
4)   Gdyby znał/-a Pan/i tę osobę, kim chciałby/-aby Pan/i dla niej być: przyjacielem czy współpracownikiem?



ZAŁOŻENIA

          Wstępnie założyłyśmy, że uśmiech sprawi, iż osoby na zdjęciach będą oceniane jako atrakcyjniejsze i sympatyczniejsze, natomiast jeśli chodzi o pytanie związane z sukcesami, liczyłyśmy na pojawienie się efektu aureoli*, który polega na tym, że mając pozytywne bądź negatywne wrażanie odnośnie danej osoby, pod każdym aspektem będzie ją oceniał zgodnie z tym wrażaniem (np. osoba na zdjęciu oceniona jako atrakcyjna, w pozostałych warunkach również otrzyma wysokie noty) bądź efektu insynuacji**, który odnosi się do dwóch aspektów spostrzegania społecznego: ciepła i kompetencji, gdzie jeśli daną osobę ocenimy nisko w jednym z nich, kompensujemy jej to wysoką oceną w drugim (np. jeśli ocenimy osobę jako niesympatyczną, zawyżymy jej szansę na odnoszenie sukcesów). Sądziłyśmy również, że ostatnie pytanie wyboru jest mniej oczywistym odzwierciedleniem pytania o to, czy dana osoba jest ciepła czy kompetentna (a u nas sympatyczna czy odnosząca sukcesy).



PROCEDURA

          Zaczęłyśmy od przeprowadzenia badania pilotażowego, by sprawdzić, czy nasze założenia są zasadne, a materiały i pytania nadają się do wykorzystania. Otrzymałyśmy zadawalające rezultaty, więc rozpoczęłyśmy właściwą część akcji. Mimo trudnych warunków pogodowych udało się nam porozmawiać z 64 osobami obu płci (34 kobiety i 30 mężczyzn), w różnym wieku, których prosiłyśmy o udział w badaniu społecznym w różnych miejscach Krakowa: na ulicach, bulwarach wiślanych, dworcu i w okolicach uczelni.  Badanie przeprowadzałyśmy przez 3 dni, łącznie w wymiarze około 8 godzin.

          Każda osoba, z którą rozmawiałyśmy, oceniała jeden komplet zdjęć (oczywiście prezentowany przez inną dziewczynę, niż te na zdjęciach) oraz otrzymywała ulotkę naszego projektu i zaproszenie do zapoznania się z wynikami. Jeszcze raz serdecznie dziękujemy wszystkim przemiłym osobom, które wzięły udział w naszym eksperymencie J



PIERWSZE SPOSTRZEŻENIA

          Przed analizą wyników miałyśmy kilka spostrzeżeń, którymi chciałabym się z Wami podzielić J Choć nie kontrolowałyśmy dokładnie liczby osób, które odmówiły nam pomocy, zauważyłyśmy, że większość zaczepionych chętnie, a czasem nawet radośnie (pamiętajcie o mrozie, to było naprawdę miłe) godziło się na udział w badaniu, podejmowały z nami rozmowę.
 Jeśli natomiast chodzi o odpowiedzi, odniosłyśmy wrażenie, że kobiety surowiej od mężczyzn oceniały zdjęcia, jeśli chodzi o atrakcyjność przedstawionych na nich osób, natomiast przyznawały wyższe noty w pytaniu o sukcesy.
Chciałabym również przytoczyć opinię, którą usłyszałyśmy od pewnego młodego mężczyzny, mianowicie, że dziewczyna na jednym zdjęciu jest zbyt ładna, żeby się z nią zaprzyjaźnić, dlatego wolałby, żeby była jego współpracowniczką – cóż, takiego toku rozumowania nie przewidziałyśmy. Choć trzeba przyznać, że jest bardzo interesujący (i może jednak pytanie mężczyzn, czy chcieliby się zaprzyjaźnić z ładną, młodą dziewczyną nie jest tak trafne, jak się nam wydawało).
Choć zdecydowałyśmy się nie kontrolować zależności ocen od wieku osoby, która ich dokonuje, odniosłyśmy również wrażanie, że osoby młodsze chętniej dokonują ocen skrajnych oraz są bardziej podatne na wpływ uśmiechu, którym manipulowałyśmy.
Co ciekawe, wiele osób oglądając zdjęcia zwracało uwagę, że np. gdyby dana osoba się uśmiechała, wyglądałaby na milszą. Takie komentarze bardzo nas cieszyły, gdyż właśnie taki efekt chciałyśmy osiągnąć.
Dobrze, mamy już komplet danych, czas na konkretne obliczenia! Postanowiłyśmy nie zagłębiać się zbyt mocno w korelacje między kategoriami, a jedynie spróbować uśrednić otrzymane informacje i sprawdzić, czy występują jakieś różnice międzypłciowe. Miałyśmy 12 zdjęć (w sześciu kompletach), dla każdego z nich zamierzałyśmy zdobyć przynajmniej po 10 ocen, co udało nam się osiągnąć.


WYNIKI

          Pytanie o atrakcyjność
          Oceny były dokonywane na skali od 1 do 7. Jeśli chodzi o atrakcyjność dla zdjęć z uśmiechami, średnia ocena wyniosła 5,2 (wszystkie wyniki zostały zaokrąglone do jednego miejsca po przecinku), natomiast dla nieuśmiechniętych 4,7. Sądzę, iż różnica rzeczywista jest nawet wyższa, a otrzymana przez nas na poziomie 0,5 punktu jest skutkiem uśrednienia i pewnych preferencji urody – w przypadku wielu zdjęć znajdował się jeden, dwa silnie odstające wyniki, które znacznie zmieniały średnią. Jeśli chodzi o indywidualną analizę zdjęć, różnice między ich średnimi ocenami były bardzo niewielkie. Natomiast uzyskałyśmy ciekawe (choć również niewielkie) różnice międzypłciowe: faktycznie kobiety oceniały atrakcyjność niżej od mężczyzn, jednak wyłącznie w warunku dotyczącym zdjęć z uśmiechami, w przypadku drugiej części zdjęć zachodziła odwrotna zależność. Jeśli chodzi o mężczyzn, również sam efekt wpływu uśmiechu jest zdecydowanie wyższy, bo na poziomie 0,8 punktu.

          Pytanie o sympatyczność
          Zdjęcia ‘uśmiechnięte’ średnio zostały ocenione na 5,6 punktu, natomiast ‘nieuśmiechnięte’ na 4,1. Jeśli chodzi o różnice międzypłciowe, niemal nie wystąpiły, natomiast pojawiły się znaczne różnice między poszczególnymi parami zdjęć – w przypadku jednej z dziewczyn uśmiechniętej, a nieuśmiechniętej różnica w ocenach wynosiła 2,9 punktu (przypominamy, na skali siedmiopunktowej)!

          Pytanie o sukcesy
          W odpowiedziach na to pytanie osoby na zdjęciach z uśmiechami zostały średnio ocenione na 5 punktów, a bez uśmiechu na 4,8 punktu. Choć nie jest to duża różnica, zgadza się z naszymi założeniami, ponieważ analizując wyniki pochodzące od poszczególnych osób, w większości z nich można w nich wyraźnie zaobserwować występowanie jednego z dwóch wyżej opisanych efektów: aureoli bądź inkluzji. W związku z nimi, wśród odpowiedzi pojawiało się wiele skrajnych ocen, które nie występowały tak często w odniesieniu do pozostałych pytań. Jeśli chodzi o różnice międzypłciowe, kobiety dokonywały wyższych ocen, a wpływ uśmiechu był niewielki (5,1 z uśmiechem, 5 bez uśmiechu).

          Pytanie wyboru: przyjaciel czy współpracownik?
          W warunku dotyczącym ‘uśmiechniętych’ zdjęć, 66% osób deklarowało, iż wolałyby się zaprzyjaźnić z dziewczyną na zdjęciu, w przypadku zdjęć ‘nieuśmiechniętych’ poniżej połowy (47%) osób wybierało tę odpowiedź. W obu warunkach  mężczyźni nieco chętniej deklarowali chęć zaprzyjaźnienia się (szokujące, czyż nie?), choć nie były to duże różnice. Jednak okazało się, że to pytanie rządzi się własnymi prawami i nie jest tak prostym przełożeniem ciepła-kompetencji, jak zakładałyśmy. Prawdopodobnie wynika to z tego, że nie jest wystarczająco precyzyjne i przed udzieleniem odpowiedzi, zapytane osoby mogły stosować różnorodne sposoby rozumowania.


WNIOSKI

          Choć nie wszystkie z naszym założeń znalazły odzwierciedlenie w wynikach, udało nam się pokazać efekt, który chciałyśmy uzyskać – osoby uśmiechnięte są spostrzegane przez innych jako atrakcyjniejsze, sympatyczniejsze i ludzie są bardziej skłonni, by się z nimi zaprzyjaźnić. Więc nie zastanawiaj się dłużej, tylko uśmiechnij się do nas!


BARDZO WAŻNA UWAGA

          Proszę, nie utożsamiajcie tego, co robiłyśmy, z badaniami psychologicznymi. Nasza akcja jest pewnym eksperymentem społecznym, przeprowadzonym na niewielkiej liczbie osób, zupełnie pozbawionym kontroli czynników, które mogą modyfikować wyniki, jak choćby nastrój, preferencje, otoczenie czy nawet kolejność zdjęć i pytań. Materiały zostały przygotowane przez nas i mamy świadomość, że są tendencyjne. Nie wiemy, jakie otrzymałybyśmy wyniki w przypadku zdjęć mężczyzn, ponadto nie wiemy, jak duży był wpływ stereotypu kobiecości na oceny, które zebrałyśmy. Naszym celem było wyłącznie uświadomienie, jak tak drobny gest jak uśmiech, jest w stanie wpłynąć na sposób, w jaki oceniają nas inni .


PODSUMOWANIE

          Przeprowadzając opisany eksperyment, świetnie się bawiłyśmy, udało nam się porozmawiać z wieloma wspaniałymi osobami i dużo nauczyć. Niezmiernie się cieszymy, że udało nam się uzyskać zamierzony efekt i mamy nadzieję, że skłoni Was do pewnych przemyśleń. Uśmiech nic nie kosztuje, nie wymaga wysiłku, a może tak wiele zmienić! Sprawi, że ten przystojny blondyn, którego mijasz na klatce uzna Cię za atrakcyjniejszą, a koleżanki w nowej pracy pomyślą, że jesteś sympatyczna i zechcą Cię lepiej poznać. Prawda, że warto? Chciałabym na koniec zadać Wam bardzo ważne pytanie – a kiedy Ty ostatnio się uśmiechnąłeś?


*więcej o tym efekcie w kolejnym artykule na blogu, już we wtorek, zapraszamy!

**Kervyn, N., Bergsieker, H. B., & Fiske, S.T. (2011). The innuendo effect: Hearing the positive but inferring the negative. Journal of Experimental Social Psychology, 48(1), 77– 85.



wtorek, 12 stycznia 2016

Nie czekaj - bądź szczęśliwy!

Życzenie „szczęścia”  wplatamy w każdą możliwą okazję, przy której wypada sobie czegokolwiek życzyć. I tak zaraz przy „zdrowiu” na kartkach urodzinowych widnieje owe „szczęście”, słyszymy je też przy okazji zawarcia związku małżeńskiego czy w dosyć oklepanym (ale na czasie): „Szczęśliwego Nowego Roku”! Ale czym właściwie jest szczęście? Czemu często stanowi cel naszego życia? I dlaczego jest tak bardzo pożądane, że wprost nie możemy się oprzeć pokusie napisania na Facebooku komentarza: „Szczęścia!” pod słodkim zdjęciem pary będącej w romantycznym związku? Przyglądnijmy się temu co ma do powiedzenia na ten temat wybitny psycholog społeczny – Bogdan Wojciszke1.

Szczęście niewątpliwie należy do uczuć subiektywnych. Nie stanowi tajemnicy fakt, iż ludzie posiadają różne preferencje i w związku z tym sami wartościują siebie, wydarzenia życiowe i wszystko co ich otacza. Zatem ich deklaracja: „To sprawia, że czuję się szczęśliwy” stanowi dla nas główną przesłankę do wnioskowania o tym, że tak jest naprawdę. Aby móc zdecydować czy jesteśmy szczęśliwi stosujemy różne reguły wartościowania zdarzeń. Ciekawym zjawiskiem jest występująca przy tej ocenie habituacja, która polega na stopniowym wygaszaniu reakcji w odpowiedzi na wielokrotnie powtarzający się bodziec. O czym w związku z tym powinniśmy pamiętać? Chociażby o tym, że wbrew powszechnemu przekonaniu, wcale nie ucieszy nas bardziej zrozumienie danej rzeczy (skoro rozumiemy to już to wiemy więc co w tym zaskakującego?), a sam fakt dochodzenia do tego „zrozumienia”. Rozpatrzmy teraz inny przykład wyżej wspomnianego zjawiska. Przyjemniej jest dostać dwa upominki zamiast tylko jednego, prawda? Otóż ludzie, którzy doświadczali niepewności w związku z tym, który z dwóch upominków otrzymają byli w stosunkowo lepszym nastroju od tych, którzy wiedzieli, że dostaną obydwa prezenciki. Ach ten dreszczyk emocji!

Wydawałoby się zatem, że przynajmniej łatwiej będzie nam doświadczać zdarzeń nieprzyjemnych. Otóż niestety – nie działa to w druga stronę. Znacznie szybciej adaptujemy się do zdarzeń przyjemnych niż nieprzyjemnych. Na dodatek wcale nie jest nam łatwiej adaptować się do ponownie występujących negatywnych wydarzeń, które pojawiają się w naszym życiu. Przeżywamy je równie ciężko jak za pierwszym razem. Co więcej, przyjemności są gorzej odbierane gdy ich oczekujemy (może właśnie dlatego Twoja dziewczyna tak bardzo uwielbia niespodzianki?). I właśnie żeby nie zakończyć z tak pesymistycznym nastawieniem ja mam dla Was aż dwie. Zaskoczeni? Mam nadzieję! Pamiętajcie, że to z korzyścią dla Was!


Najpierw powiem Wam co może pomóc w maksymalizacji odczuwanego przez Was szczęścia:

·         przebierajcie w możliwościach -> często jakiś cel musi zostać zrealizowany ale można tego dokonać na różne sposoby (np. wymarzona sylwetka może powstać w wyniku szeregu aktywności fizycznych, tkj. pływanie, bieganie, itd.);
·         myślcie częściej o pozytywnych niż negatywnych aspektach Waszego życia -> może i banalne ale naprawdę działa;
·         otwórzcie się na drugiego człowieka -> nawiązywanie bliskich relacji z ludźmi, które opierają się na wzajemnej życzliwości, pomaganiu sobie, wyrażaniu wdzięczności i umiejętności przebaczania stanowią źródło szczęścia;
·         postarajcie się by Wasz dzień obfitował w aktywności, które dotyczą tego co sprawia Wam radość i Was wciąga (na pewno znajdzie się chwilka na małą przyjemność);
·        ćwiczcie swój optymizm (może oblany egzamin w sesji to wcale nie wina tego, że Twój poziom IQ zahacza o granicę upośledzenia umysłowego, a naprawdę podłych pytań?);
·         spróbujcie się oprzeć naszej narodowej skłonności do narzekania i zamartwiania się;
·         starajcie się czerpać radość z najmniejszych aspektów Waszego życia (kiedy ta ładna dziewczyna uśmiechnęła się do Ciebie w autobusie, to sprawiło Ci to przyjemność, prawda? Dlaczego się tym nie cieszyć?).


           Mało? W takim razie czas na niespodziankę numer 2! Posłuchaj co do powiedzenia na temat szczęścia mają najmłodsi - wystarczy kliknąć w poniższy link i obejrzeć stworzone przez nas nagranie. Pomyśl o tym, że każdy z nich jest szczęśliwy, może weźmiesz sobie ich rady do serca? A przede wszystkim – UŚMIECHNIJ SIĘ!


1Wojciszke, B. (2011). PSYCHOLOGIA SPOŁECZNA. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.







piątek, 8 stycznia 2016

Co wiemy o homoseksualizmie?

Od kiedy zaczęłam studiować psychologię, najczęstszym związanym z tym pytaniem, jakie słyszę, wcale nie jest „Analizujesz mnie?”, a „To jak to jest z tymi gejami?”. Zdarzyło się nawet, że pytano mnie, czy homoseksualizm da się leczyć. Cóż, może mam dziwną, nietolerancyjną rodzinę i znajomych. A może po prostu naprawdę nie wiemy, jak to jest?

Zacznijmy od tego, że nie, homoseksualizm nie jest zaburzeniem. Choć, w zgodzie z historią, należy przyznać, że dawniej był za nią uważany, jednak został wykreślony z listy chorób psychicznych w klasyfikacji DSM w latach 70-tych XX wieku i od tego czasu toczy się zaciętą walkę z nietolerancją przejawianą w stosunku do osób homoseksualnych.

Słowo orientacja brzmi może nieco abstrakcyjnie, ale tym właśnie jest homoseksualizm, niczym więcej. Preferencją osób własnej płci w kontekście emocjonalnym, romantycznym i seksualnym, związaną z poczuciem identyfikacji i adekwatnymi zachowaniami. Dobrze, jeśli wyjaśniliśmy sobie tę kwestię, czas zmierzyć się z nieuniknionym pytaniem o podłoże homoseksualizmu, skąd właściwie wzięło się takie zjawisko? Tutaj odpowiedź nie będzie aż tak jednoznaczna.

Istnieje wiele hipotez i przypuszczeń dotyczących podłoża homoseksualizmu: czy jest on wywołany czynnikami genetycznymi, hormonalnymi, rozwojowymi, społecznymi, kulturowymi, itd. Mimo tych licznych propozycji rozwiązania tej zagadki, naukowcom wciąż nie udało się odnaleźć jednoznacznej odpowiedzi, choć większość z nich dyplomatycznie uważa, iż znaczenie mają czynniki zarówno biologiczne, jak i środowiskowe.

Mimo stereotypu niepotrafiącej przystosować się do otoczenia osoby homoseksualnej, wiele z nich funkcjonuje w szczęśliwych długotrwałych związkach, a relacje, jakie nawiązują nie różnią się od tych nawiązywanych przez heteroseksualistów.

Choć w dzisiejszych czasach homoseksualizmu nie uważa się za zaburzenie, a normalną formę seksualności, wciąż można  spotkać wiele przejawów dyskryminacji, przede wszystkim w formie agresji werbalnej. Pamiętajmy, że słowa potrafią mocno zranić, również w formie obraźliwych „etykiet”. Niektóre z nich są tak mocno zakorzenione w naszym społeczeństwie, że może nawet nie zwracamy uwagi, gdy sami ich używamy. Mam nadzieję, że ten krótki wpis skłoni Was do świadomego zastanowienia się nad tą kwestią.



American Psychological Association (2008). Sexual orientation & homosexuality. Answers to your questions for a better understanding. 






wtorek, 5 stycznia 2016

Pozytywnego Nowego Roku!

A może zaczniemy od małego kącika wyznań? Ok, to ja zacznę: dokładnie rok temu, o tej porze, siedziałam z wypiekami na twarzy nad małą karteczką, notując, jak wiele w swoim życiu uda mi się zmienić. A teraz wasza kolej – przyznajcie się, kto z Was ma postanowienia noworoczne na ten rok? Kto chciałby przestać jeść słodycze, rzucić palenie, zacząć biegać, nauczyć się obcego języka?

Cóż, chyba każdy z nas ma taki mały nawyk (albo nawet kilka), który irytuje nas i naszych najbliższych, ale nie potrafimy z nim skończyć. Przynajmniej ja jestem w tej kwestii przypadkiem beznadziejnym – zdradzę Wam jeszcze jeden sekret: pomimo początkowego entuzjazmu, nigdy nie udało mi się zrealizować mojej listy postanowień. Jednak co roku wbrew wszelkiej logice ją tworzę, wierząc, że tym razem się uda i myślę, że nie jestem jedyną osobą, która tak robi. Co w takiej sytuacji mogłoby nam pomóc? Rozejrzyjmy się za odpowiedzią w czeluściach wspaniałej psychologii.

Choć zwykle hasło „psychologia” kojarzy się z badaniem i poszukiwaniem rozwiązań tych przykrych aspektów życia, jak zaburzenia czy problemy, można wyróżnić w niej dwa całkiem sympatyczne kierunki: psychologię humanistyczną i pozytywną, o których chciałabym powiedzieć Wam kilka słów, ponieważ sądzę, że w nich znajdziemy odpowiedź na nasze pytanie.

Przedstawiciele psychologii humanistycznej uważają, że najbardziej naturalną ludzką skłonnością jest dążenie do pozytywnego rozwoju, którego najpełniejszym przejawem jest samorealizacja. Prawda, że pięknie to brzmi? Co więcej, uważają, że jesteśmy z natury dobrzy. Czy ktoś już się wzruszył? Jeszcze nie? To niech wasze kamienne serca posłuchają o psychologii pozytywnej, która, choć znacznie młodsza od psychologii humanistycznej, szybko zdobywa rzesze zwolenników.

Pierwszym słowem, które kojarzy mi się z psychologią pozytywną jest „szczęście”, ponieważ głównym przedmiotem zainteresowania tej dziedziny jest poszukiwanie odpowiedzi na odwieczne pytanie: „Czym jest radość z życia i jak można ją osiągnąć?”, podejmując również szereg powiązanych tematów, jak twórczość, kreatywność, mądrość, zdolności, optymizm, humor czy satysfakcja z życia. Psychologia pozytywna usiłuje pokazać człowieka od „pozytywnej” strony oraz dąży do doskonalenia jego funkcjonowania.

Myślę, że teraz rozumiecie, dlaczego wybrałam właśnie te dwa kierunki. Psychologia humanistyczna pozwala sprytnie wyjaśnić fenomen postanowień noworocznych – każdy z nas chce się rozwijać, być lepszym od siebie sprzed roku. A psychologia pozytywna może zaoferować nam małą pomoc, jak wytrwać w tych postanowieniach, uczynić swoje życie szczęśliwszym i bardziej satysfakcjonującym.

Mieliśmy już kącik wyznań, teraz czas na kącik porad. Prawdopodobnie jestem ostatnią osobą, która powinna ich udzielać, jeśli chodzi o wytrwanie w postanowieniach, więc pozwolę sobie odwołać się do kogoś znacznie mądrzejszego: autora książki „Psychologia pozytywna. Nauka o szczęściu i ludzkich siłach”, Alana Carra*, który dokonuje w niej dokładnej analizy procesu pozytywnej zmiany. Na zakończenie chciałabym podać kilka inspirowanych nią punktów, które mogą okazać się pomocne w wytrwaniu w naszych noworocznych postanowieniach, jednak zachęcam do zapoznania się z całością tekstu.

Jak dokonać w swoim życiu pozytywnej zmiany (czyt. wytrwać w postanowieniu noworocznym?)

0)      Czytając pozostałe punkty, spróbuj odnieść je konkretnie do tego, co chciałbyś zmienić, dlaczego tego jeszcze nie zrobiłeś, czemu uważasz to za trudność, itp.

1)      Często nie podejmujemy się rozwiązywania problemu, udając, że go nie ma, zrzucając winę na inne osoby lub wymyślając dla niego „rozsądne” uzasadnienia – ważne, żeby szczerze przyznać się do tego przed sobą.

2)      Czekanie na odpowiedni moment, gdybanie, szukanie potwierdzenia dla potrzeby zmiany, wiara w „cudowny środek” – takie myślenie powstrzymuje nas przed podjęciem działania!

3)      Rozważanie konkretnych rozwiązań, zaplanowanie kroków działania, zwiększenie świadomości wad problemu i zalet jego zwalczenia – takie myślenie pomaga w podjęciu działania.

4)      Wyznaczaj sobie jednoznaczne cele, nie koncentruj się na przyczynach problemu, tylko krokach prowadzących do jego rozwiązania.

5)      Pokonanie problemu wymaga aktywnego działania, rzadko udaje się osiągnąć etap, gdy nie ma się ochoty powrócić do starych nawyków. Należy uważać na zagrożenia, płynące z naszego otoczenia, jak i z nas samych, np. nadmierna pewność siebie czy próby testowania własnej silnej woli, gdy nie jesteśmy na to gotowi.

6)      Kontroluj pokusy, zastępuj problematyczne działania innymi, nagradzaj się, szukaj wsparcia w otoczeniu – znajdź sposób, który najlepiej w twoim przypadku pomaga potrzymać zmianę, którą wprowadzasz.

7)      Porażki są częścią procesu dokonywania zmiany, nie zniechęcaj się nimi. Mamy tendencję do myślenia, że gdy raz ulegliśmy pokusie, ponieśliśmy całkowitą klęskę i nie ma sensu dalej się pilnować czy ograniczać – uświadom sobie irracjonalność tego myślenia i nie poddawaj w takiej sytuacji.


Wierzę, że się Wam uda i trzymam kciuki za Wasze postanowienia i pozytywne zmiany!


*Carr, A. (2009). Psychologia pozytywna. Nauka o szczęściu i ludzkich siłach. Poznań: Zysk i    S-ka.








piątek, 1 stycznia 2016

Fiksacja funkcjonalna – przystosowanie czy utrapienie?


         
  Przyznajcie się. W czasach, gdy biegaliście jeszcze na  poziomki z drabiną, przewijaliście też kasety magnetofonowe za pomocą ołówka. Mogę się również założyć, że część z was, co najmniej raz w życiu próbowała zgasić światło za pomocą pantofla. O ile ołówek w roli przewijacza sprawdzał się świetnie i nagminnie używano go do tego celu, o tyle mało komu udało się zgasić to przeklęte światło. A przynajmniej mnie się nie udawało.

            Mniejsza jednak o wynik tych działań. Rzecz w tym, że oba są przykładem przełamania śmiesznie brzmiącego zjawiska, a mianowicie fiksacji funkcjonalnej. W podręczniku z psychologii poznawczej, czy innym wiarygodnym źródle, można przeczytać, że fiksacja funkcjonalna to nieumiejętność do zauważenia innej funkcji przedmiotu, niż ta, do której został stworzony. Wiąże się to z trudnością w rozwiązywaniu nietypowych problemów.

            Więc czemu coś takiego w ogóle istnieje? Czemu ewolucja jakoś się tego nie pozbyła, skoro tak nam to przeszkadza?

            Ano, nie wyeliminowała, ponieważ z reguły używanie przedmiotów zgodnie z ich przeznaczeniem, jest logiczne, przydatne i (co najważniejsze dla Pani Ewolucji) przystosowawcze. Co się dzieje z ludźmi, którzy nie potrafią zawiązać sznurówek czy walą w ścianę patelnią zamiast coś na niej usmażyć? Najczęściej nie kończą zbyt dobrze (chyba, że kolega ich nagra i zbiorą dużo subów na youtubie). Jak więc widzimy, odpowiednie używanie przedmiotów jest sprawą normalną, moralną, zgodną z konstytucją (sic!), etc. Problem zaczyna się, kiedy nie możemy się oderwać od funkcji danej rzeczy, podczas gdy moglibyśmy wykorzystać ją w innym celu.

            Przewijanie ołówkiem kasety jest tylko prostym przykładem, na który większość ludzi jest w stanie wpaść bez większego problemu. Jedak co w przypadku, gdy nasz problem jest dużo bardziej złożony?

            Weźmy na przykład zadanie zaproponowane przez Karla Dunckera* (dowiedz się kim był i zaimponuj koleżankom przy piwie). Polegało ono na tym, że mając do dyspozycji świeczki, pinezki i pudełka z zapałkami, uczestnicy mieli przymocować świeczki do drzwi w taki sposób, żeby znajdowały się na wysokości jednego metra i jednocześnie tak, żeby płomień nie zniszczył drzwi. Macie już pomysł jak to rozwiązać?

            Stosunkowo niewielki ułamek społeczeństwa potrafi bez żadnych wskazówek przełamać fiksację funkcjonalną. Lecz liczba ta rośnie, gdy mamy świadomość naszej sztywności umysłowej i staramy się „na siłę” myśleć niestandardowo.

            Pytanie brzmi – od czego zależy nasza kreatywność i to czy potrafimy twórczo myśleć? Dużo zależy od naszej osobowości, ale znaczenie ma też iloraz inteligencji, wiek czy nawet płeć. Są to co prawda nieznaczne różnice, ale (nie bez mojej satysfakcji) okazuje się, że to mężczyźni myślą bardziej szablonowo.

            I na koniec dobra informacja dla was – mając świadomość swojej tendencji do myślenia w pewnych ramach, możemy starać się ją przezwyciężać. Wbrew pozorom takie ćwiczenia mogą bardzo rozwinąć kreatywność.



Odp. Kluczem do zagadki jest przezwyciężenie fiksacji funkcjonalnej i użycia pudełek na zapałki jako podestów dla świec. Pudełka należy przypiąć pinezkami do drzwi, postawić świecę i voila.


* Duncker, K. (1945). On problem-solving. Psychological Monographs, 58, 1-110.